- Uciekaj ! – Usłyszałam przerażony krzyk Angeliki. Skoncentrowana popatrzyłam na dwóch zbliżających się do nas mężczyzn. Byli dziwnie znajomi, jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd kojarzę ich twarze.. No tak, kilka miesięcy temu przebywałam w nieciekawym towarzystwie, więc w końcu musiały pokazać się efekty zawartych w tym czasie znajomości. Niekoniecznie te pozytywne. Z transu wyrwał mnie mocny uścisk, który poczułam na nadgarstku i lekkie szarpnięcie na chodnik, abym uniknęła bliskiego spotkania z samochodem, który zatrzymał się y piskiem kilka metrów od nas.. Spojrzałam na kierowcę pojazdu. Był to młody chłopak, około dwudziestoletni ubrany w skórzaną kurtkę z ciemnymi okularami na nosie. Cofnęłam się kilka kroków widząc jak z gracją opuszcza auto i rusza w naszym kierunku z zuchwałym uśmieszkiem na ustach.
- Zapraszam madame. – Powiedział strącając dłoń przyjaciółki. Popchnął mnie delikatnie w stronę BMW czekającego, jakby specjalnie na moją osobę.
- Potrafię sama chodzić. – Warknęłam niezadowolona wyrywając się z uścisku. Potarłam obolałe miejsce z wyrzutem patrząc na nieznajomego. Pewnie jutro pojawią się tam siniaki. Czy byłam odważna ? Zdecydowanie nie. To kolejna maska, za którą schowałam się w tej chwili. W środku jednak bojąc się niczym mała dziewczyna zostawiona w centrum handlowym przez rodziców.
- Jeszcze możesz. – Usłyszałam ciche burknięcie. Zatrzymałam się odwracając
do mężczyzny, a moja dłoń z impetem wylądowała na jego policzku. Ups !
To z pewnością nie był dobry ruch, no ale kobiet się nie bije. Prawda ?
Cóż z pewnością mogłam zacząć wątpić w to stwierdzenie, kiedy zostałam mocno pociągnięta za włosy i brutalnie popchnięta na samochód. Z jękiem wypuściłam powietrze, które dotychczas nieświadomie wstrzymywałam w płucach. Bałam się? Mało powiedziane !
- Masz szczęście, że Damian chce Cię widzieć całą, suko ! - Wypluł z odrazą i nie siląc się już na zachowanie pozoru uprzejmości w miejscu publicznym wepchnął mnie do samochodu, a sam okrążając pojazd usiadł na miejscu kierowcy. Zdecydowanie tego się nie spodziewałam ! Czego ten kretyn mógł ode mnie jeszcze chcieć?
Pracowałam dla niego ponad rok temu, a jednak miał jakąś propozycje.
Dobre sobie -propozycje. Czujecie ten sarkazm ?
- Gdzie jedziemy ? – Zapytałam cicho, nie chcąc narażać się na niezadowolenie mężczyzny.
- A jak myślisz słoneczko ? Ostatnia podróż.. mówi Ci to coś ? – Jego śmiech wypełnił wnętrze pojazdu. W przypływie paniki zaczęłam spazmatycznie oddychać szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki, bo przecież moje życie nie może zakończyć się tak młodo..
- Liza, wstawaj wreszcie ! – jak przez mgłę usłyszałam
głos mamy. Leniwie otworzyłam jedno oko spoglądając na kobietę, która stała
koło łóżka podpierając się pod boki. Pokręciła z dezaprobatą głową
odchodząc kilka metrów dalej, aby otworzyć okno. – Dziewczyno już prawie
południe ! Jak tak dalej pójdzie to nie wiem jak zamierzasz zdać maturę ! Za chwilę widzę
Cię w kuchni. Śniadanie masz przygotowane na stole. – Oznajmiła opuszczając mój
prywatny azyl. Jęknęłam niezadowolona nakrywając na głowę kołdrą. Może
uda mi się jeszcze odpłynąć choć na kilka minut. Chociaż nie, to nie był dobry
pomysł.
Przy moim szczęściu znów będę miała dziwne sny. Nie mogłam zrozumieć, czemu nawiedzały mnie obrazy z przeszłości, przecież to zamknięty rozdział w życiu.
Już się wydarzyło i nigdy nie wróci. Prosta zasada i tego się trzymajmy.
- Elizabeth ! Zejdź na dół ! – Moje rozmyślania przerwał krzyk matki, która stała na schodach, czekając aż spełnię jej życzenie. Nie mogłam zrozumieć tej kobiety. Jakby od nauki, czy wyników egzaminów końcowych miało zależeć moje życie…
Może zależeć jedynie przyszłość, ale od chwili wytchnienia i snu przecież człowiek
nie umiera. Ziewnęłam głośno. Chcąc sprawdzić która godzina wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
Jest 10 ?! No Chryste Panie, ja kiedyś oszaleję ! TO MA BYĆ POŁUDNIE ?!
Parsknęłam zirytowana opuszczając posłanie. Nasunęłam na bose stopy kapcie
i wyszłam z sypialni dość głośno strzelając drzwiami, aby się zamknęły. Czasami zachowywałam się jak rozpieszczona nastolatka, którą po prawdzie troszeczkę byłam. Bo niby dlaczego kiedy muszę wstać, żeby nie słuchać zrzędzenia matki za uchem to inni mogą smacznie wylegiwać się w łóżku ? Tak, dobrze myślicie ta kobieta miała niesłychany talent to szybkiego wyprowadzenia mnie z równowagi.
- Pamiętasz, że po południu idziesz na zajęcia? – Usłyszałam głos opiekunki, która pojawiła się w kuchni, żeby również zjeść śniadanie.
- Serio ? Na śmierć zapomniałam ! – Powiedziałam dość głośno przykładając dłonie do piersi w geście niedowierzania. – Bo przecież nie mam korepetycji od ponad pół roku ZAWSZE we wtorki – Zaśmiałam się z ironią wywracając oczami. Jedyną reakcją jaką uzyskałam od mamy na to małe przedstawienie był krzywy uśmiech. Może to i lepiej, że nic nie odpowiedziała na moje prześmiewcze zachowanie. Zaoszczędziła mi przynajmniej bólu głowy. Odwróciłam wzrok za okno, gdzie sąsiad kosił trawnik w ogrodzie cicho coś podśpiewując. Można było to wywnioskować po wciąż otwierających się ustach i palcach wystukujących rytm na rączce urządzenia. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc ile przyjemności i relaksu może dać człowiekowi tak prosta czynność.
- Rano przyszła do Ciebie poczta. – Oznajmiła kobieta podając mi kilka białych kopert, na których widniało moje imię, po czym opuściła kuchnię uprzednio wkładając jeszcze naczynia do zlewu. Przeglądnęłam je szybko : rachunki
z banków, kilka kartek z życzeniami imieninowymi i jeszcze jeden list od mojego najlepszego przyjaciela. Mój uśmiech natychmiastowo się poszerzył, kiedy
z niecierpliwością odrywałam kawałek papieru, by móc dostać się do jej zawartości. Kolejna koperta w kopercie? Jezuniu ten to ma pomysły! Pokręciłam głową z niedowierzaniu ujmując kartkę, która była również
Przy moim szczęściu znów będę miała dziwne sny. Nie mogłam zrozumieć, czemu nawiedzały mnie obrazy z przeszłości, przecież to zamknięty rozdział w życiu.
Już się wydarzyło i nigdy nie wróci. Prosta zasada i tego się trzymajmy.
- Elizabeth ! Zejdź na dół ! – Moje rozmyślania przerwał krzyk matki, która stała na schodach, czekając aż spełnię jej życzenie. Nie mogłam zrozumieć tej kobiety. Jakby od nauki, czy wyników egzaminów końcowych miało zależeć moje życie…
Może zależeć jedynie przyszłość, ale od chwili wytchnienia i snu przecież człowiek
nie umiera. Ziewnęłam głośno. Chcąc sprawdzić która godzina wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
Jest 10 ?! No Chryste Panie, ja kiedyś oszaleję ! TO MA BYĆ POŁUDNIE ?!
Parsknęłam zirytowana opuszczając posłanie. Nasunęłam na bose stopy kapcie
i wyszłam z sypialni dość głośno strzelając drzwiami, aby się zamknęły. Czasami zachowywałam się jak rozpieszczona nastolatka, którą po prawdzie troszeczkę byłam. Bo niby dlaczego kiedy muszę wstać, żeby nie słuchać zrzędzenia matki za uchem to inni mogą smacznie wylegiwać się w łóżku ? Tak, dobrze myślicie ta kobieta miała niesłychany talent to szybkiego wyprowadzenia mnie z równowagi.
- Pamiętasz, że po południu idziesz na zajęcia? – Usłyszałam głos opiekunki, która pojawiła się w kuchni, żeby również zjeść śniadanie.
- Serio ? Na śmierć zapomniałam ! – Powiedziałam dość głośno przykładając dłonie do piersi w geście niedowierzania. – Bo przecież nie mam korepetycji od ponad pół roku ZAWSZE we wtorki – Zaśmiałam się z ironią wywracając oczami. Jedyną reakcją jaką uzyskałam od mamy na to małe przedstawienie był krzywy uśmiech. Może to i lepiej, że nic nie odpowiedziała na moje prześmiewcze zachowanie. Zaoszczędziła mi przynajmniej bólu głowy. Odwróciłam wzrok za okno, gdzie sąsiad kosił trawnik w ogrodzie cicho coś podśpiewując. Można było to wywnioskować po wciąż otwierających się ustach i palcach wystukujących rytm na rączce urządzenia. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc ile przyjemności i relaksu może dać człowiekowi tak prosta czynność.
- Rano przyszła do Ciebie poczta. – Oznajmiła kobieta podając mi kilka białych kopert, na których widniało moje imię, po czym opuściła kuchnię uprzednio wkładając jeszcze naczynia do zlewu. Przeglądnęłam je szybko : rachunki
z banków, kilka kartek z życzeniami imieninowymi i jeszcze jeden list od mojego najlepszego przyjaciela. Mój uśmiech natychmiastowo się poszerzył, kiedy
z niecierpliwością odrywałam kawałek papieru, by móc dostać się do jej zawartości. Kolejna koperta w kopercie? Jezuniu ten to ma pomysły! Pokręciłam głową z niedowierzaniu ujmując kartkę, która była również
w środku. Widniały tam życzenia :
To nie Grecja, to nie Chiny,
to są Twoje imieniny.
Zawsze zdrowy z lekarstw kpij
i beztrosko sobie śpij.
Chleb na stole, mleko w dzbanku,
dobry humor, konto w banku.
Niech głowa Ci się nie kiwa
lepiej wypij kufel piwa.
Dużo zdrowia i radości,
dużo szczęścia, nigdy złości,
mało smutku, moc miłości pomyślności!
To nie Grecja, to nie Chiny,
to są Twoje imieniny.
Zawsze zdrowy z lekarstw kpij
i beztrosko sobie śpij.
Chleb na stole, mleko w dzbanku,
dobry humor, konto w banku.
Niech głowa Ci się nie kiwa
lepiej wypij kufel piwa.
Dużo zdrowia i radości,
dużo szczęścia, nigdy złości,
mało smutku, moc miłości pomyślności!
PS Mamy nadzieję, że drugi prezent się spodoba :) !
oraz podpisy moich przyjaciół. A jednak myliłam się myśląc, że tylko Michał pamiętał o moim święcie. Zaśmiałam się cicho jeszcze raz czytając tekst. O tak takie rymowanki były naszą specjalnością. Często w święta spędzaliśmy razem kilka godzin wymyślając śmieszne wierszyki, by potem wysłać je do naszych wspólnych znajomych. Jak widać i tym razem się na nich nie zawiodłam. Kiedy przestałam szczerzyć się jak głupia wzięłam do ręki drugą kopertę w której znajdował się bilet na koncert ! Czytając nazwę zespołu otworzyłam szerzej oczy nadal nie dowierzając. Pisnęłam dziko wierzgając nogami, co oczywiście przypłaciłam silnym bólem, zaraz po tym jak moje kolano odbyło bliskie spotkanie z krawędzią stołu. Do moich oczu w szybkim tempie napłynęły łzy, co sprowadziło mnie na ziemię. Trzeba było nie cieszyć się jak jakaś wariatka. Przyłożyłam dłoń do obolałego miejsca delikatnie masując, lecz po krótkiej chwili poderwałam się z krzesła i zgarniając swoją własność popędziłam do pokoju. Wbiegając tam prawie potknęłam się o dywan, cóż począć – nigdy nie miałam wzorowej koordynacji ruchowej, no chyba że wliczamy w to taniec. Rzuciłam się na łóżko sięgając jednocześnie wolną ręką po telefon. Szybko wybrałam numer do Michała i oczekując na połączenie niecierpliwie podrygiwałam stopą.
- Słucham piękna ? – Usłyszałam wesoły głos przyjaciela, który uciszał towarzystwo z którym właśnie przebywał. Cytując dokładnie jego słowa, prośba o zachowanie ciszy brzmiała następująco : „ Przymknijcie te mordeczki, bo k*rwa Liz nie słyszę”. On i dobre wychowanie.. To się wyklucza ! Znam tylko jedną osobę, która w zdaniu potrafi zawrzeć 10 przekleństw i nie , nie jest to wiązanka składająca się z nich samych. Na dodatek, który zdrowy na umyśle facet podrywa dziewczyny tekstami typu :„ Hej lala, but Ci się rozwala”, „ Blondyna, kto Cie dyma jak mnie ni ma” lub o zgrozo „ Cześć, fajne masz pneumokoki” – I to ma być normalna osoba, dobre sobie.
- Ty imbecylu, jak mogłeś mi nie powiedzieć, że idziemy na koncert ! – Wydarłam się do telefonu, nie przejmując się rodzicami którzy być może usłyszeli ten wrzask. Potem będę się martwić jak poinformować ich o moim wyjściu, no ale to już inna historia.
- Uuuuu.. Nasza gwiazdeczka dostała prezent ! – Ochrypły śmiech wypełnił wnętrze słuchawki, a ja mimo wszystko zaśmiałam się razem z nim.
- No, ale jak mogliście mi nie powiedzieć ? – Odparłam z wyrzutem, ignorując jego dalsze chichotanie.
- To proste jak drut – my nie idziemy na koncert. – Oznajmił i zamilkł czekając na jakąś reakcję. Momentalnie poderwałam się do siadu, nabierając głęboko powietrza.
- Co to ma znaczyć, że nie idziecie ?! – Warknęłam niezadowolona.
- Nooo, kobieto przecież dobrze wiesz.. Dlaczego nie możesz zrozumieć ? – Zapytał
z wyrzutem w głosie. – Nie lubimy One direction ! – Uśmiechnęłam się wesoło, słysząc to zdanie po raz tysięczny w życiu. To się nazywają przyjaciele – mimo braku tolerancji i sympatii do kogoś, chcąc sprawić radość bliskiej osobie tolerują jej wywody na temat zespołu a na koniec kupują bilet na ich koncert . No po prostu takich ludzi to ze świecą szukać !
- Oj no dobrze, dobrze. Przecież wiem niskim progu tolerancji u was, co nie tyczy się tylko muzyki, ale i chodzenia do klubu . – Odpowiedziałam parskając śmiechem, kiedy przypomniałam sobie nasze ostatnie wyjście na imprezę.
- Kobieto nie przeginaj ! Na gazową też już nie pójdziemy ! – Jego głos brzmiał bardzo poważnie, jednak po chwili usłyszałam zbiorowy wybuch śmiechu. Widocznie znajdowali się tam ludzie, którzy znali mnie również z zamiłowania do tego miejsca.
- I tak wiem, że kłamiesz ! Dobra Misiaku, co jak co.. ale nie mam milionów na koncie – to będę kończyć bo w przeciwnym razie zostanę bankrutem.
- Dobra Lizuś, na razie i do zobaczenia wieczorem, tak ?
- Noo, przecież wam obiecałam ! – Odrzekłam, zakańczając rozmowę. Westchnęłam cicho. Ujmując między palce bilet podeszłam do biurka. Spojrzałam na datę występu i na kalendarz.CO DO CHOLERY ? KONCERT JEST ZA TYDZIEŃ ?!
Potrząsnęłam włosami, które na kilka sekund zagościły na mojej twarzy, jednak szybko odgarnęłam je na bok. W takim wypadku będę musiała zadzwonić do Grześka, jedynej osoby w gronie moich znajomych która również lubi ten zespół.
Może ma coś z tym wspólnego fakt, że jest gejem ?
zachęcam was do komentowania :) nawet nie wiecie jak wiele radości i mocnego kopa w dupe daje chociaż jedna głupia notka, za którą chciałam podziękować Mercheweczce ;)
Aww... <3 :D Nie ma za co :p
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to ...
Doczekałam się :D Zapowiada się ciekawie :)
Czekam na next ;)
@Marcheweczkaaa
Blog został pomyślnie dodany do Katalogu :)
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-opowiadan-o-celebrytach.blogspot.com/
Proszę jeszcze o wstawienie linka lub buttonu.
Pozdrawiam!
Świetne! :)
OdpowiedzUsuńhttp://1dfansfiction.blogspot.com/ - wpadniesz do mnie ? :)