wtorek, 29 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 2



Przetarłam zmęczona twarz spoglądając na zegarek znajdujący się na nadgarstku.
No tak, przecież nigdy nie mogę być punktualnie. Zwolniłam kroku rezygnując tym samym z wyścigu z czasem , który z góry byłby skazany na sromotną porażkę.. Nie żeby tym razem spóźnienie było z mojej winy. Oczywiście profesor musiał przedłużyć zajęcia i to już nie pierwszy raz. Można by rzec, że to był jego rytuał. Fakt faktem chciał przekazać nam wiedzę, jednak mógłby mieścić się w przeznaczonym do tego czasie. Niecierpliwie tupałam nogą, czekając aż winda dotrze do parteru. Kiedy drzwi rozsunęły się jak oparzona wybiegłam z ciasnego wnętrza. Popchnęłam drzwi do klatki, które prowadziły na wolność. Szybkim rokiem podeszłam do auta wsiadając na miejsce kierowcy. Otworzyłam schowek w poszukiwaniu mojego zbawienia. Miałam w życiu tylko kilka rzeczy bez których nie mogłabym się obejść, a jedną z nich była właśnie poszukiwana paczka papierosów, którą po chwili z uśmiechem dzierżyłam w dłoni. Wyciągnęłam jednego, opakowanie odrzucając na wcześniejsze miejsce. Od kilku lat pluję sobie w brodę, że kiedyś sięgnęłam po papierosy, ale to właśnie one pomagają mi się odprężyć. Wygrzebałam  z kieszeni zapalniczkę i zaciągnęłam się dymem, który powoli wypełniał moje płuca. Odpaliłam silnik i uchyliłam okno, zyskując tym samym pewność, że moje ukochane maleństwo nie przesiąknie całkiem tym zapachem. Zerkając w lusterko wrzuciłam wsteczny i gwałtownie skręcając kierownicę wyjechałam z miejsca parkingowego. Docisnęłam gaz, chcąc jak najszybciej dostać się na umówione miejsce spotkania. Po kilku minutach szalonej jazdy, podczas której strzałka prędkościomierzu nie schodziła poniżej 180km/h, zatrzymałam się pod budynkiem.
Może nie byłam rajdowym kierowcą, ale lubiłam poczuć prędkość  podczas podróży. Taki mały pirat drogowy. Tak się dzieje, kiedy człowiek przebywa w towarzystwie ludzi pasjonujących się motoryzacją i wyścigami. Zamknęłam samochód biegiem ruszając w stronę wejścia. Machnęłam niedbale dłonią recepcjonistce, która już podnosiła się zza lady zapewne chcąc mnie przywitać. Weszłam do przestronnej sali, gdzie jakaś para ćwiczyła już na parkiecie. Kiwnęłam głową  trenerowi kierując się w stronę szatni. W bardzo szybkim tempie zmieniłam ubrania, na stopy zakładając już dość zniszczone łosiówki. Wróciwszy na salę stanęłam boku rozpoczynając rozgrzewkę, po której mogłam dopiero przystąpić do prawdziwego treningu. Jeśli chciałam dalej liczyć się w tym zawodzie musiałam ciężko pracować, nie przejmując się niezadowoleniem rodziny. Ich zdaniem mogłam osiągnąć znacznie więcej. Musiałabym tylko zrezygnować z pasji poświęcając czas na naukę. Dobre sobie. Uśmiechnęłam się zadowolona i wyrównując oddech w kilku obrotach dodarłam do Grześka. Zaśmiałam się wesoło widząc jak podnosi brew w tak charakterystycznym dla siebie geście.
- Możemy zaczynać, proszę Pana. – Wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo, wiedząc że doprowadza go to do szewskiej pasji. Między nami było tylko kilka lat różnicy, więc nie widział potrzeby mówienia tych wszystkich oficjalnych zwrotów.
- Następnym razem dostanie Ci się po głowie – Prychnął niczym rasowy kociak, już bez sprzeciwu ustawiając nas w odpowiedniej pozycji. Słysząc pierwsze takty muzyki zaczęłam wystukiwać rytm na jego ramieniu, przez co obdarzył mnie grymasem. – Trzymaj ramę, a nie rozpraszaj się. – Słysząc jego marudny ton ułożyłam jedynie odpowiednio palce.Już sekundę potem musiałam skoncentrować się na muzyce płynącej z głośników. Na parkiet weszliśmy Walkiem, którym zawsze rozpoczynaliśmy ten taniec.
Uśmiechnęłam się triumfalnie kiedy poprawnie zatańczyliśmy nasz układ. Nigdy nie miałam głowy do zapamiętywania kolejnych figur i kroków – to było zadanie mojego partnera, z którego byłam bardzo zadowolona.
- I jak ?! – Zawołałam do trenera przekrzykując muzykę. Widząc dwa kciuki podniesione w górę, klasnęłam radośnie w dłonie. Podbiegłam do niego. – Trzeba coś powtarzać, czy przechodzimy do kolejnego ?
- Ćwiczycie tylko latyno, a konkretniej sambę. Po za tym jeszcze raz Volta Movement i Promenadę Run. Gubicie się w rytmie. – Słysząc jego odpowiedź wywróciłam oczami. Jak dla mnie wszystko było idealnie, ale w końcu to on przygotowuje nas do turnieju, który ma się odbyć już jutro – No panienka raz, raz ! – Krzyknął mi do ucha, palcem pokazując drugi koniec parkietu. Westchnęłam z rezygnacją i powłócząc nogami udałam się we wskazanym kierunku.– Okaż więcej entuzjazmu ! I tak wiem, że to kochasz ! – W odpowiedzi pokazałam mu jedynie środkowy palec. Może nie było to odpowiednie zachowanie, jednak traktowałam go jak brata. Ruszyliśmy wirując po sali po raz kolejny w tle słysząc głos trenera, który postanowił nam liczyć do rytmu.
- Un, Dos, Tres – Wykrzyknęłam na koniec wykonując taniec, który był połączeniu hip-hopu z towarzyskim. Wyglądało to dość dziwnie, jednak ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zostałam obdarzona oklaskami.
- Zatańcz tak na pokazie, a odstąpię Ci swoje miejsce i będziesz moim mistrzem! – Widząc kpiący uśmiech na twarzy Krzysztofa ukłoniłam się teatralnie.
- Wedle życzenia, tylko nie miej potem pretensji, że mimo poświęcanego nam czasu nie wygraliśmy piaty raz ! – Odrzekłam naburmuszona krzyżując ręce na piersi. – Poza tym nie jesteś najlepszy, do ostatniej klasy jeszcze jedno pudło Ci brakuje . – Uśmiechnęłam się słodko i puszczając mu oczko wróciłam na miejsce, by po raz ostatni przećwiczyć kroki.
- Człowieku rusz się ! – Warknęłam na Grześka, który nie raczył się ruszyć, tylko dalej stał wymieniając uwagi z trenerem. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 23:39. Jak tak dalej pójdzie to najwcześniej będę w domu rano. Prychnęłam mentalnie, zastanawiając się jak długie kazanie czeka mnie po powrocie, bo przecież matura! Potrząsnęłam włosami, przerzucając kucyk na jedno ramię. Poruszając w rytm muzyki biodrami czekałam na właściwy takt, aby móc się oddać swojej pasji. Kiedy ruszyliśmy uśmiechnęłam się przepięknie wprawiając prawie każdy mięsień w ruch.. Zbyt dawno mnie tutaj nie było.  Jeszcze Rolle, obrót i koniec. Zatrzymaliśmy się ciężko oddychając. Popatrzyłam pytająco na mężczyznę, który nam skinął i udał się do wyjścia. Szybkim krokiem skierowałam się do szatni, chcąc zmienić obuwie. Może byłam zbyt leniwa, ale zdecydowanie nie będę marnować czasu na zmianę stroju. Osunęłam się na ławkę łapiąc po drodze butelkę z wodą. Upiłam kilka łyków w ciszy patrząc na przebierającego się przyjaciela. Nie obowiązywały nas jakieś dziwne zasady kultury – jedyną zasadą był brak krępacji we własnym towarzystwie, bo przecież na siebie nie polecimy. Cóż jakby na to nie patrzeć Gej i Heteroseksualistka się wykluczają. Przymknęłam oczy myślami oddalając się do kolejnego sprawdzianu naszych umiejętności. Obecnie znajdowaliśmy się w najcięższej kategorii – mianowicie klasie B. Wszystko było tutaj nowe. Fascynowała mnie ta świeżość. Zmieniły się nam stroje. Dozwolone były cekiny, kamienie i najróżniejsze dodatki dla partnera jak i partnerki. Style również były liczone oddzielnie, a choreografia była znacznie trudniejsza i zapewne wymagała więcej pracy i poświęconego czasu na dopracowanie jej do perfekcji. Podniosłam się wrzucając trzymaną butelkę do torby, po czy wzięłam do ręki spodnie chłopaka z kieszeni dobywając opakowanie w papierosami. Widząc jego niezadowolone spojrzenie uśmiechnęłam się niewinnie wyciągając dwie sztuki, które zapaliłam. Podeszłam do niego i włożyłam papierosa między uchylone usta czekające jakby specjalnie na tę rzecz. Uśmiechnęłam się wesoło, patrząc jak z lubością zaciąga się nikotyną. Nic nie mówiąc poszłam w jego ślady i ujmując torbę opuściliśmy pomieszczenie. Jeśli myślicie, że w budynku można było palić, to jesteście w głębokim błędzie… ale jak to się mówi : zasady są po to, żeby je łamać. Otworzyłam bagażnik, pozwalając chłopakowi wrzucić tam swoje rzeczy. Zatrzasnęłam go od razu wsiadając za kierownicę. Mrugnęłam do Grzesia figlarnie. Jeszcze kilka tygodni temu zawsze odbywała się walka, które z nas jako pierwsze tam dotrze, mimo że to ja byłam właścicielką czterech kółek. Włączyłam radio ruszając z miejsca.
- Gdzie mnie wyrzucasz ? – Spojrzałam na przyjaciela, który jedną ręką wystukiwał rytm na kolanie.
- Chciałam Cie, odwieźć do domu. No, ale jeśli wolisz to mogę cię wyrzucić przecznicę wcześniej. Tylko musisz mi powiedzieć przy jakiej prędkości. – Odrzekłam śmiejąc się.
- Zapytałbym dlaczego jesteś taka miła, ale i tak sama mi za chwilę powiesz.
- Naprawdę, aż tak łatwo mnie rozszyfrować ? – Zapytałam układając usta w dzióbek – Chodzi o to, że moi kochani przyjaciele jako prezent dali mi bilety na koncert.. więc pomyślałam, że byłbyś tak bardzo kochany i ze mną poszedł. – Odpowiedziałam patrząc na ciemnowłosego chłopaka.
- Koncert ? Jaki koncert ?
- No .. ten … tego … Mówiłeś mi ostatnio, że nawet ich lubisz. – Zatrzepotałam rzęsami robiąc słodkie oczka – One Direction. – dodałam niepewnie po kilkusekundowej ciszy, która zaczynała męczyć moje wrażliwe uszy. Jedyną reakcją, jaką uzyskałam od przyjaciela był głośny wybuch śmiechu i łzy spływające po policzkach.


aut. Coś w ramach rozweselenia ( o ile ktoś zna francuski ) :P.  Dziękuję serdecznie za komentarze Kinelly Nelly i Marchewce :)  Mam nadzieję, że ta historia będzie się Wam dalej podobać ! Odnośnie kolejnych rozdziałów będą wrzucane co 5-7 dni :)









3 komentarze:

  1. Świetne! Jestem ciekawe czy oni pójdą razem na ten koncert i co się wtedy wydarzy! :) Dodałam cię już do zakładki na moim komputerze, aby być na bieżąco ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa czy coś się wydarzy na tym koncercie :d więc czekam niecierpliwię na następny rozdział :D A ten : <3. :D.
    @Marcheweczkaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Libster Award Blogger, więcej informacji tutaj: http://the-monster-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/p/blog-page_25.html ilysm.xx /@Sandra_Horan27 & @Zoolka123

    OdpowiedzUsuń